Wielka draka w chińskiej dzielnicy

Kowalsky

Gdy Steven Spielberg serwuje nam nieświeży, odgrzewany kotlet, czyli czwartą część przygód Indiany Jonesa, a George Lucas zajmuje się odcinaniem kuponów od "Gwiezdnych Wojen" można mieć wątpliwości, czy kino nowej przygody kiedykolwiek było dobre.

Otóż było. Wysokobudżetowe filmy klasy B potrafiły być prawdziwymi arcydziełami, a "Wielka draka" jest tego najlepszym przykładem.

Głównym bohaterem jest Jack Burden (Kurt Russell w życiowej formie), kierowca TIR-a - archetypowy amerykański twardziel: gość bez stałego adresu, nawijający w eter przez CB radio swoje życiowe mądrości. Kiedy jego ciężarówka zostanie skradziona przez członków gangu grasującego w chińskiej dzielnicy, Jack nie odpuści. Będzie pływał, strzelał, rzucał nożami, umazany szminką skonfrontuje się z potężnym magiem, a kiedy piękna kobieta wyzna mu miłość, odpowie, że woli życie w trasie.

W tym filmie jest wszystko: magia (nie tak drętwa jak Harrym Potterze), przygoda (bardziej przygodowa niż w przygodach Indiany Jonesa), potwory, wojna gangów, cięte dialogi, humor, sztuczny deszcz, kobiety w klatkach, no i ciężarówka. Tak, tak: ciężarówka jest dla bohatera najważniejsza.



(Big Trouble In Littre China) USA 1986 reż. John Carpenter

Cytat:

- Gotowy?

- Urodziłem się gotowy.