Foo Fighters, Greatest Hits

Przemek Jurek

Samobójcza śmierć Kurta Cobaina w kwietniu 1994 roku zakończyła działalność Nirvany, jednego z najbardziej wpływowych zespołów w historii światowego rocka. Pozostali muzycy – basista Krist Novoselic i perkusista Dave Grohl – mieli więc dwa wyjścia: wycofać się i zająć czymś innym lub pozostać w branży. Oba z wielu powodów ryzykowne. Novoselic wybrał to pierwsze: postanowił zaangażować się w działalność polityczną. Grohl zdecydował o kontynuacji kariery muzycznej

I, o dziwo, to on odniósł sukces. O dziwo, bo za byłymi muzykami zespołów o tak wielkim formacie jak Nirvana ciągnie się często legenda, której nie sposób sprostać. Ale powstała w 1995 roku grupa Foo Fighters okazała się zwykłym, fajnym i bezpretensjonalnym rockowym bandem o sporym potencjale komercyjnym. Ludzie kupili Grohla w nowym wcieleniu lidera, wokalisty i gitarzysty, płyty (sześć do tej pory) sprzedają się znakomicie, a na koncerty walą tłumy fanów.

W takiej sytuacji nie pozostaje nic, tylko potwierdzić status zespołu zestawem hitów. I taka płyta właśnie się ukazała. Mamy tu wszystko, co najlepsze u Foo Fighters i mamy również - jakżeby inaczej - dwa zupełnie nowe kawałki. Te nowe jakoś nie powalają, ale najważniejsze, że cała reszta to autentyczne przeboje - melodyjne, ale jednocześnie mocne i naprawdę rockowe. Komercyjne, ale wcale nie wygładzone pod gust masowego słuchacza. Krótko mówiąc - takie w sam raz do samochodu. Bo niby kupować składanki to obciach, ale akurat do podróży autem składanki nadają się jak mało co. „Greatest Hits” Foo Fighters to zakup, którego na pewno nie będziecie żałować.