Peter Gabriel - „Scratch My Back”

Przemek Jurek

W najróżniejszych systemach ocen płyt (w gazetach, blogach czy w portalach internetowych) największą ilość gwiazdek redakcje dekodują jako: „wstyd nie znać”, stwierdzenie kategoryczne i jednoznaczne. Płyty Petera Gabriela zazwyczaj dostają owych gwiazdek ilość maksymalną i rzeczywiście – twórczości tego wykonawcy nie znać nie można, a takie jego płyty jak „Us” czy „So” to absolutne arcydzieła.

Czy „Scratch My Back”, najnowszy tzw. regularny album Petera Gabriela, album, na który artysta kazał czekać fanom aż 8 lat, załapie się do klasyki muzyki rozrywkowej, wątpię. Nie chodzi o to, że jest słaby, nic z tych rzeczy. Chodzi o to, że to płyta… z coverami. Tak jest. Peter Gabriel zabrał się za granie cudzesów. To, co może rozczarowywać recenzentów (i faktycznie, płyta budzi mieszane uczucia), nas, fanów muzyki do samochodu, powinno szczególnie zainteresować. Nic nie sprawia większej przyjemności niż uważne wsłuchiwanie się w dźwięki dochodzące z naszego „car audio”, a wsłuchiwanie się w pomysły, które Gabriel miał na przeróbki piosenek Dawida Bowiego, Talking Heads, Bruce’a Springsteena czy - z młodszych artystów - Elbow czy Arcade Fire, może być podróżą o wiele ciekawszą niż ta w „realu”. Nie ma tu rockowego instrumentarium, są orkiestrowe brzmienia i jedyny w swym rodzaju głos. Ale najciekawsze jest i tak to, że „Scratch My Back” to dopiero połowa tego, co zaplanował sobie artysta. Otóż w najbliższym czasie ukaże się album, na którym piosenki Gabriela zaśpiewają ci, którzy zostali przez niego „scoverowani”. Rzecz ma się nazywać „I’ll Scratch Yours” i chyba również przypadnie nam do gustu.