Soprany i basy

- Kochanie, nie mogę już słuchać płyt z tego rzęcha (kupionego pół roku temu na jednej z promocji, superwysoki model z najwyższej półki, który podała mu długonoga sprzedawczyni, lecz półka była tak wysoko, że musiała wejść po drabinie). To skandal - basy charczą, wysokich tonów w ogóle nie słychać. Czas zmienić radio, żebyś mogła słuchać swojej ulubionej stacji!

Radio poszło w "Auto Giełdzie" na pniu. Na następny dzień w yarisce mąż zamontował swoją nową zabawkę z animowanymi funkcjami na wyświetlaczu, tysiącami systemów i w ogóle, jak to nazwał, wypasiony model. Trzysta złotych taniej. Na pytanie, czy jest z najwyższej półki, nie odpowiedział.

W sobotę jechaliśmy do teściów na obiad. Poprosiłam męża, żeby włączył jakąś stację, a on, że teraz nie, bo będziemy testować basy, soprany i zmieniacz (takie pudełko, do którego wsadza się płyty, a on sam wybiera, zmienia i dzięki temu nic nie wala się po aucie). No trudno. Jazda trwała godzinę dłużej, ponieważ mąż co chwilę zatrzymywał się, żeby zmienić płyty w zmieniaczu, bo ta niedobra, na tej nie można dobrze basów usłyszeć i w ogóle trzeba było kupić zmieniacz na dwadzieścia a nie na dziesięć płyt.

Po tygodniu mogłam wreszcie posłuchać Trójki, ale cóż to było za słuchanie! To mi podgłośniał, to ściszał, to regulował balans, bo dzieciakom z tyłu było za głośno. Nie lepiej kupić proste radio bez tych wszystkich funkcji i mieć spokój podczas jazdy?

Usta szeroko otwarte

- Kochanie, dostałem mandat za rozmawianie z Tobą przez telefon podczas jazdy. Trzeba z tym skończyć, bo z torbami pójdziemy!

Akurat rzucili pod drzwiami nową serię ulotek, a w niej... uniwersalne zestawy głośnomówiące do wszystkich telefonów, sieci, samochodów, gustów i rodzajów tapicerek. Za pół ceny! Mąż zrobił stosowną kalkulację, przełożyliśmy (tak, my!) rachunek za prąd i gaz na następny miesiąc, bo skoro zawsze płacimy w terminie, to nie odetną, i nazajutrz mąż dzwonił do mnie zadowolony.

- Kochanie, właśnie przejeżdżam koło patrolu policji. Może dziwnie brzmię, ale szeroko otwieram usta, żeby widzieli, że jadę i rozmawiam... wiesz, chciałbym, żeby mnie teraz zatrzymali do kontroli. Oj, śmiechu by było co niemiara.

Do domu wszedł w nastroju minorowym.

- Kochanie, dostałem mandat... za brak świateł. To był ten patrol. Czy możemy przełożyć jeszcze jakiś rachunek... albo chociaż pół rachunku?

Epilog

Mąż zaprzestał przeglądania ulotek. Wywiesił nawet obok drzwi kartkę, że nie życzy sobie żadnych druków ulotnych. Cierpi na tym trochę nasz budżet, bo nie wiem, w którym markecie są promocje i przepłaciłam ostatnio siedemdziesiąt groszy za mleko. Wczoraj mąż chciał się zrehabilitować i stwierdził, że w ramach cięcia kosztów należałoby kupić cb-radio. Jedno do domu, drugie do samochodu - nie płacilibyśmy wtedy za rozmowy z sobą. Odruchowo otworzył nawet drzwi na korytarz w poszukiwaniu jakiejś ulotki...

- Koguciku - zawołałam i to ostatecznie przesądziło, że jednak nie będziemy mieli cb-radia. Ani w domu, ani w samochodzie. Mąż nie przeżyłby, gdyby jego koledzy usłyszeli, jak woła do niego żona. A na cb-radiu wiadomo: prywatności tyle, co kot napłakał.

Pani mbiel