"Wielki konkurs motoryzacyjny. Edycja trzecia". Kopertę z taki dopiskiem znalazłem w skrzynce na listy. Choć tego typu korespondencja ląduje zwykle w koszu, tym razem coś mnie tknęło. Otworzyłem. "Wśród osób, które udzielą najciekawszych odpowiedzi, wylosujemy Mercedesa" - przeczytałem na głos i zerknąłem na żonę, lecz ta machnęła tylko ręką i odpłynęła w dalszy ciąg opowieści o sielskim życiu w Złotopolicach.

Oprócz pytań banalnych w stylu czym jeżdżę i od kiedy mam prawo jazdy, musiałem nieco wysilić pamięć i przypomnieć sobie pierwszy wypadek. Już miałem wpisać, że nie miałem wypadku, gdy żona, która stała cały czas za mną, rzuciła: A jak przejechałeś kota w 1979 roku, gdy wiozłeś mnie do szpitala, bo mi wody zaczęły odchodzić?

- Przecież go nie przejechałem... tzn. tylko po łapce. Ale zawiozłem go później do weterynarza i wszystko skończyło się dobrze.

- Szkoda tylko że nie pomyślałeś najpierw o mnie!

Nie kontynuowałem tego tematu, ponieważ zawsze kończył się tak samo: solenną awanturą. Wpisałem, że nie miałem wypadku.

Kolejne pytanie dotyczyło autostopowiczów. Biorę, owszem, szczególnie młode biedne studentki, których nie stać na bilet. Tak też wpisałem.

- Jakie studentki?! - krzyknęła żona. - Mówiłeś, że nigdy nie bierzesz autostopowiczów! Ty draniu, lolitek ci się zachciewa... Zostaw więc swoją starą żonę i będziesz miał święty spokój! I biedne studentki na utrzymaniu!

- Kochanie, nie dramatyzuj. Na potrzeby ankiety trzeba czasem skłamać, żeby nie było nudno. Wyobraź sobie ludzi, którzy spisują te wszystkie bzdury - ciągle tak i nie, tak i nie. A tu wreszcie jakaś odmiana!

Pytanie o stację radiową, jakiej słucham w samochodzie, również rozsierdziło żonę.

- Od kiedy słuchasz Trójki? Zawsze gdy cię proszę, żebyś włączył tę stację, upierasz się, że będziemy słuchać Na Fali!

- Kochanie... zgadzam się z tobą, ale wiesz... Słuchanie Trójki jest teraz trendy. Nie wypada chwalić się, że słuchasz stacji, na której leci tylko muzyka i krótkie wiadomości. Trzeba słuchać stacji, na której prowadzone są interesujące dyskusje, która ma ciekawe audycje. Radia z charakterem!

- Pozer! - rzuciła żona i wróciła do Złotopolskich.

"Czy pożyczasz samochód komuś z rodziny?". Wpisałem, że pożyczam żonie.

- Kłamca! - żona klepnęła mnie w ramię. - Na przeciągu roku dwa razy siedziałam za kierownicą yariski. Raz gdy odbierałam mamę z dworca, drugi raz gdy jechałam na spotkanie absolwentów. Nie wspomnę, ile nerwów mnie to kosztowało.

- Chcesz tego Mercedesa, czy nie? - skwitowałem i przeszedłem do kolejnych pytań.

W miarę udzielania kolejnych odpowiedzi czułem, jak wydłuża mi się nos: sam wymieniam koło, nie zbieram punktów na stacjach, nigdy nie zdarza mi się przekraczać dozwolonej prędkości, na czerwonym świetle przejechałem tylko raz - na kursie prawa jazdy, nie używam choinek zapachowych, systematycznie sprawdzam poziom płynów i ciśnienie w oponach, na światłach jeżdżę cały rok, w zimie zaś na oponach zimowych, a w lecie na letnich, na niesłusznie zwracających mi uwagę kierowców nie reaguję, a z pasami bezpieczeństwa zżyłem się tak bardzo, że nawet po wyjściu z samochodu czuję ich ucisk. Żona była załamana - nie spodziewała się, że stać mnie na taką nieuczciwość.

Minęło kilka dni. Zdążyłem zapomnieć już o moich drobnych kłamstewkach. Siedzieliśmy właśnie przy obiedzie, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Po krótkiej licytacji z żoną i dziećmi wstałem i otworzyłem drzwi. Listonosz wręczył mi kopertę. Otworzyłem, przeczytałem i... okazało się, że wygrałem Mercedesa, po odbiór którego wezwano mnie następnego dnia do salonu!

Żona patrzyła z niedowierzaniem.

- A będę mogła już na zawsze jeździć yariską?

- Chcesz jeździć samochodem, za którego kierownicą siedział taki kłamca?

Mercedesa w skali 1:50 wręczono mi z pompą należną autorowi najciekawszej ankiety. Była kawa i ciastka, krótkie przemówienie właściciela salonu i występ przebranych w ludowe stroje dzieci. Przy wyjściu dostałem jeszcze firmowy długopis i atlas samochodowy, co spotęgowało moje upokorzenie. Po kilku minutach jazdy do kontroli zatrzymał mnie zaś patrol policji, więc do kompletu prezentów dodałem jeszcze mandat za jazdę bez pasów.